POEZJA RUCHU J. Danielczyka - skuteczny program naturalnej terapii bólów łokci tenisisty i golfisty

 

Stan początkowy

W listopadzie 2011 roku przystąpiłem do samoleczenia swoich bólów kręgosłupa. Dodatkowo na początku rozpocząłem również wzmacnianie swego ciała za pomocą ćwiczeń metodą Sandowa. Metodę tę znałem z czasów dzieciństwa kiedy za pomocą tej metody zmieniłem siebie w swojej młodości z nieporadnego chłopaka w pełnego siły i sprawności młodzieńca. Metoda ta opisana jest tutaj http://www.sfd.pl/METODA_SANDOWA_TYLKO_HANTLE_-t56704.html

Ciało musiałem mieć na tyle sprawne bym mógł przejść swoją wymarzoną salę gimnastyczną na rękach wzdłuż (ok. 20 metrów). W dniu rozpoczęcia ćwiczeń ogólnie byłem tak słaby, że nawet 1 metra nie byłem w stanie przejść. Przez 3 miesiące szło gładko. Siła rosła, zwiększałem wielkość ciężarków. Jednak przy pewnych obciążeniach podczas zginania przedramienia zaczęły boleć mnie łokcie, a przy innych ćwiczeniach prawe ramię. Powstało pytanie co z tym fantem zrobić? W młodości jak ćwiczyłem, to nic mnie nie bolało. Jednak nie byłem już młody i miałem 52 lata. Ciało zachowywało się inaczej i inaczej reagowało na ćwiczenia z obciążeniami. Większość trenerów zaleca by się nie mazgaić tylko dalej ćwiczyć nie przejmując się bólem, gdyż ich zdaniem ból samoistnie zniknie. Poszedłem więc za ich radą i nie przejmowałem się bólem, tylko ćwiczyłem dalej i dalej konsekwentnie zwiększałem ilość powtórzeń i wielkość obciążenia. W ten prosty sposób po kilku miesiącach regularnych ćwiczeń nabawiłem się trwałych bólów w łokciach. Rok później w lutym 2013 roku nie mogłem już w ogóle ćwiczyć hantelkami, gdyż ból w łokciach mi to skutecznie UNIEMOŻLIWIAŁ. Oba łokcie bolały mnie również w spoczynku, a wytarcie twarzy ręcznikiem, lub zwykłe naciśnięcia klamki w celu otworzenia drzwi dostarczało mi sporej dawki bólu. Ból w łokciach przyjmował różne formy. Był tępy, piekący, rwący, narastający przy napięciu mięśni.

Przystąpiłem więc do szczegółowej diagnostyki. Okazało się, że nabawiłem się schorzeń o nazwie łokcie tenisisty i golfisty. Stan był dość krytyczny, gdyż łokcie bolały mnie również w spoczynku. Nie był to ból punktowy. Był to ból obejmujący cały pas naokoło łokcia o szerokości mniej więcej 10 cm w prawej ręce, a w lewej ręce to samo plus dodatkowy ból wzdłuż rozcięgna mięśnia dwugłowego ramienia. Zgięcie przedramienia bez obciążenia dostarczało sporej dawki bólu. Zgięcia przedramienia obciążonego ciężarkiem 0,5 kg dostarczało bardzo silnego bólu, graniczącego z kontuzją. Natomiast zgięcie przedramienia obciążonego ciężarkiem 1,5 kg było już w ogóle niemożliwe ze względu na lawinowo narastający ból. Ścięgna w łokciach rwały mi się dosłownie jak stare prześcieradło.

Gdybyśmy chcieli ten ból wyskalować w skali 1-10, gdzie 1 to minimalny ból, a 10 to ból maksymalny, jaki można tylko wytrzymać, to w/w bóle można by opisać tak:

ból w spoczynku – poziom 2-3

naciśniecie klamki, lub wytarcie się ręcznikiem – poziom 4-6 zależny od siły nacisku

zgięcie przedramienia obciążonego ciężarkiem 0,5 kg – poziom 7-8

zgięcie przedramienia obciążonego ciężarkiem 1,5 kg – ból powyżej skali 15 i więcej.

 

Samoleczenie

W tym stanie rzeczy przystąpiłem do samoleczenia.

Zastosowałem metodę taką samą, jak przy samoleczeniu zwyrodnień kręgosłupa. Zgodnie ze swoją żelazną zasadą nie przyjmowałem żadnych leków. Po prostu chciałem czuć ten ból i wiedzieć co mi szkodzi, a co pomaga. Przez jakiś czas próbowałem stosowania maść Deep Relief http://www.domzdrowia.pl/produkt/dip-rilif-deep-relief-zel-50-g-35371 Maść ta poza tym, że przynosiła chwilową ulgę w bólu nie wnosiła nic nowego, więc z niej zrezygnowałem.

Jako pasjonat ruchu – skupiłem się na terapii naturalnej ruchem. Szukałem takich form ruchu, które by skutecznie zlikwidowały bóle w łokciach. Należało wykonywać takie ruchy, które jednocześnie zginają łokcie i nie powodują bólu. Takich ćwiczeń nie było, bo łokcie mnie bolały przez 24 godz. na dobę. W związku z powyższym szukałem ćwiczeń takich, które zginały łokcie i przynosiły mi optymalnie najmniejszy ból. Takie ćwiczenia znalazłem. Były to najprzeróżniejsze formy kombinowanych ruchów naśladujących fruwanie ptaka, odbijanie piłki siatkowej, czy naprzemienne ruchy opływowego prostowania i zginania przedramion przypominające miękkie bloki w karate i uderzenia otwartą dłonią. Te ruchy przynosiły mi za każdym razem ulgę. Ponieważ jestem nauczycielem tańca, więc włączałem muzykę i ćwiczyłem do muzyki improwizując najprzeróżniejsze choreografie dla pracy rąk. W ten sposób powstał mój nowy program rehabilitacyjny, który nazwałem POEZJA RUCHU. Nazwa wzięła się z wielkiej subtelności ruchu, który miękkością i delikatnością przypominał dotknięcie skrzydeł motyla. Taka niespotykana ulotność duchowa występuje tylko w poezji. Więc nazwa POEZJA RUCHU idealnie oddaje to, co robiłem ze swoimi łokciami, ramionami, a w konsekwencji całym ciałem. Na początku ruchy moich kończyn i łokci były kanciaste i pozostawiały wiele do życzenia. Jednak cały czas ćwiczyłem przed lustrem codziennie poprawiając trajektorię i detale w każdym ruchu. Ćwiczyłem w ten sposób średnio 30-60 minut dziennie codziennie. Najczęściej jak byłem prawie nieprzytomny i senny ze zmęczenia, czyli gdzieś około 23 do 1 w nocy. Mimo tak niekorzystnych warunków postęp samoleczenia był zauważalny i bóle w łokciach powoli się zmniejszały.

 

Testy kontrolne

Po ok. roku takiego samoleczenia (machania rękami) w listopadzie 2013 roku wykonałem pierwszy poważniejszy test kontrolny. Jedna z moich klientek chora na RZS (reumatoidalne zapalenie stawów) miała właśnie bardzo silne problemy z łokciami i barkiem, których przyczyną był RZS. Kiedy ją usprawniłem poprosiłem by weszła na drabinki i na tych drabinkach pobawiła się swoim ciałem. Chodziło mi o różne formy ćwiczeń jak zwis na rękach, zginanie przedramion i unoszenie ciała ze stopami opartymi od szczebelek drabinki. Ta moja klientka na drabinkach poruszała tak sprawnie jak małpa. Ja mogłem jedynie z podziwem na nią popatrzeć. Nie byłem w stanie jej dorównać sprawnością. Moje łokcie jeszcze były zbyt słabe i zbyt mocno bolały przy ćwiczeniach na drabinkach.

Więc niczym się nie zrażając nadal machałem codziennie przed lustrem rękami. W głowie miałem cały czas absurdalną sytuację, gdyż na 60-lecie swoich urodzin chciałem chodzić na rękach. Nie dość że miałem już 53 lata to nabawiłem się łokci tenisisty i golfisty razem wziętych. Ale moje marzenie, to nie tylko chodzenie na rękach. Chciałem wrócić do czasów swojej młodości. Chciałem zrobić wymyk na drążku. Tu znowu aby zrobić wymyk, musiałbym swobodnie i bez bólu zgiąć łokcie unosząc na nich 70 kg swojego ciała. Prosty rachunek mówi, że musiałbym zgiąć łokieć z obciążeniem co najmniej 35 kg na rękę. A ja miałem problemy z zgięciem łokcia obciążonego ciężarkiem 1,5 kg na rękę. Jednak siła tkwi w umyśle, a nie w rękach. Tę prawdę odkryłem, poznałem i udoskonaliłem w kolejnych miesiącach ćwiczeń. Nadal codziennie machałem rękami, ale ponieważ czułem się już lepiej przystąpiłem do realizacji kolejnego testu pośredniego.

 

Test kontrolny – zawiśnięcie na rękach nad łóżkiem

Stojąc przed łóżkiem kładłem ręce na łóżko, tułów opierałem o przedramiona i starałem się w tej pozycji unieść nogi równolegle do poziomu. Ćwiczyłem tak niemal codziennie. Przez wiele miesięcy ręce w łokciach łamały mi się dosłownie jak zapałki, aż w końcu udało się to zrobić.

 

 

 

Test kontrolny – wymyk na drążku

Potem utrudniałem sobie ćwiczenia i przystąpiłem do wzmacniania rąk na drążku. W efekcie końcowym w roku 2015 zrobiłem bez problemu wymyk na drążku.

 

 

 

 

Test kontrolny – zawiśnięcie na przedramionach dachu samochodu

W 2015 roku również ten test wykonałem bez problemu

 

 

 

Test kontrolny – zawiśnięcie na plecach mojej 42-letniej uczennicy

Ta przemiła kobieta przyszła do mnie z prośbą bym nauczył ją robić szpagat, choć nigdy w życiu szpagatu jeszcze nie robiła. Ćwiczenia szpagatu rozpoczęliśmy 1 lipca 2014 roku. W tym dniu po maksymalnym rozstawieniu nóg w płaszczyźnie strzałkowej od krocza do podłogi odległość była absurdalnie duża i wynosiła ok. pół metra. Po roku ćwiczeń moja uczennica wykonała szpagat na jedną stronę. Obecnie w 2016 roku wykonała ona bez problemu szpagat na obie strony i jako jedyna osoba pozwoliła mi na swoich plecach wykonać zawiśnięcie/balans na przedramionach. Dla porównania dodam, że prosiłem kilka zaawansowanych joginek o udostępnienie mi ciała do wykonania tego samego ćwiczenia. Były to wyselekcjonowane joginki, które regularnie praktykują jogę przez kilka/kilkanaście lat. Są od mojej uczennicy silniejsze i dużo bardziej rozciągnięte. Jednak żadna z nich się nie zgodziła udostępnić mi swego ciałą, bo bała się by nie nabawić się kontuzji. Moja uczennica zna moją samoświadomość ciała i nieprawdopodobne BEZPIECZEŃSTWO moich ćwiczeń, więc bez problemu pozwala mi wykonywać akrobacje na jej plecach.

 

 

 

 

Test kontrolny – zwis na drzewie (lub słupie) z utrzymaniem nóg w pozycji poziomej

Ten test najsilniej ze wszystkich angażuje mięśnie przedramion, stawy łokciowe i całą obręcz barkową w sposób dość ekstremalny. Dużo trudniej to samo, jest wykonać na zwykłym słupie ulicznym np. od latarni lub znaku drogowego. Mi nie sprawia problemu wykonanie tego ćwiczenia na słupie od latarni lub znaku drogowego.

 

 

 

Test kontrolny – balans ciała z pozycji lotosu w podporze na palcach dłoni

To kolejny test ekstremalnie angażujący palce, a przez to całe przedramię i przyczepy mięśni przedramienia w okolicy stawu łokciowego. Utrzymanie całego ciężaru ciała tylko na palcach to ogromne wyzwanie siłowo-sprawnościowe, które udało mi się sprostać.

 

 

 

Test kontrolny – pompki z partnerem na plecach

Ten test pokazuje w piękny sposób ogromny postęp siły i wytrzymałości moich łokci. Jeszcze w 2012 roku zgięcie łokcia z obciążeniem 1,5 kg było niemożliwe, tak samo i pompka była niemożliwa do wykonania. Cztery lata później w 2016 roku bez problemu wykonałem pompkę z partnerem na plecach ważącym ok. 70 kg. Partner w tym samym czasie również wykonywał pompkę, więc stopień trudności ćwiczenia był wysoki, gdyż dodatkowo musiałem utrzymać balans ciała. Wszystko razem wzięte pokazuje nieprawdopodobny postęp siłowo-sprawnościowy w stawach łokciowych.

 

 

 

 

Podsumowanie

Na zakończenie pojawia się pytanie. Czy moja metoda terapii naturalnej łokci tenisisty i golfisty o nazwie POEZJA RUCHU polegająca praktycznie na machaniu rękami przed lustrem ma sens?

Wszystko zależy od oczekiwań konkretnych osób. Jeśli ktoś ma niewielkie stany zapalne w łokciach i do ich leczenia wystarczą maści, zabiegi fizykoterapii, czy nawet masaże – to nie musi machać. Niech robi to, co zaleci mu każdy lekarz. Dalej – jeśli ktoś nie ma wielkich ambicji sprawnościowych dla rąk i wystarczy mu to by bez problemu wykonywać normalne czynności życia codziennego, a w czasie wolnym przebiec sobie np. maraton – to również nie musi machać rękami. Niech robi to, co zaleci mu lekarz. Nie każdy człowiek ma marzenie życia chodzenie na rękach, robienie wymyku na drążku, czy robienie akrobacji solo i z partnerem takich, jakie ja robię.

Jednak kiedy ktoś będzie miał ambicje sprawnościowe porównywalne z moimi ambicjami z pogranicza gimnastyki, akrobacji, sztuk walki, tai chi, tańca i jogi, to prędzej czy później będzie musiał stanąć przed lustrem, albo na wolnym powietrzu i będzie godzinami machał rękami i wyginał ciało po to, by uzyskać właściwą ruchomość stawów, harmonię ruchu i ciała, a przez to sprawność i ZDROWIE.

Wybór zawsze należy do Państwa. Ja tylko pokazałem, że zwykłe regularne machanie rękami, wiara i potęga umysłu sprawiły, że odzyskałem siłę, sprawność, wytrzymałość człowieka na poziomie, który jest poza zasięgiem siłowo-sprawnościowym nawet dla młodych 20-30-letnich ludzi. Przypomnę, że mam zaledwie 56,5 lat. Obecnie mam już nowe marzenia i realizuję kolejne trudniejsze ćwiczenia. Nadal często staję przed lustrem i macham rękami. Tym razem nie interesuje mnie już pozbycie się bólu bo mnie nic nie boli. Chcę po prostu uzyskać subtelny i elegancki ruch, którego piękno sprawia mi radość.

 

Janusz Danielczyk

Pasjonat Ruchu

Szkoła Zdrowego Kręgosłupa

www.pasjonatruchu.pl